wtorek, 3 czerwca 2014

"Chwila słabości"

Tytuł: Chwila słabości
Paring: Blaise x Draco
Ostrzeżenia: brak
Opowiadanie z serii One-Shotów na zamówienie dla fanpejdża "Opowiadania o HP"


                Pewien przystojny, ciemnoskóry chłopak spacerował korytarzami Hogwartu w późno popołudniowych godzinach. Właściwie, można powiedzieć, że był to wieczór, czy nawet noc. Co więc skłoniło Zabiniego, by urządzić sobie taką przechadzkę po zamku?
                Otóż ślizgon pewnie nie przyznałby się przed nikim, ale powód tej wyprawy miał bardzo jasne włosy i był nikim innym, jak jego przyjacielem ze Slytherinu. Blaise był najzwyczajniej w świecie zaniepokojony brakiem Dracona Malfoya w pokoju wspólnym, o takiej godzinie. Nie żeby panikował, ale nie widział go praktycznie od rana.
                Inną zastanawiającą kwestią był jednak sam fakt, że Blaise się o kogoś martwił. W końcu Ślizgoni raczej zwykli słynąć z tego, że rzadko kiedy darzą kogoś jakąś większą sympatią, a na innych patrzą z wyższością. Ale czy zawsze powinniśmy oceniać ludzi po stereotypach? Choćby dla zewnętrznego obserwatora wszystkie znaki na niebie i ziemi wskazywały na to, póki nie pozna, co naprawdę siedzi w cudzej głowie, nie mamy pewności, czy w ten sposób ukształtowana opinia jest zgodna z rzeczywistością.
                Do uszu chłopaka dotarł nieznanego mu pochodzenia dźwięk, gdy minął kolejne drzwi, przechodząc korytarzem. Zatrzymał się i przez chwilę nasłuchiwał, a kiedy raz jeszcze go usłyszał zdał sobie sprawę z tego, czym on był. Szlochanie. Zlokalizował wzrokiem źródło, które najwyraźniej znajdowało się w pomieszczeniu, do którego owe drzwi prowadziły. Skrzywił się, gdy zorientował się, że była to sławna łazienka Jęczącej Marty. Odwiedziny w niej zaliczały się do najmniej pożądanych i lubianych zajęć, więc nic dziwnego, że ktoś wybrał to miejsce, by wyrzucić z siebie wszystkie swoje żale i smutki. Doszedłszy do takowych wniosków, powinien był ruszyć dalej i nie zwracać na to uwagi. Stał tam jednak, walcząc z dziwnym uczuciem, które mówiło mu, żeby sprawdził, kto i z jakiego powodu płacze. Bo z pewnością nie był to duch Marty.
                Blaise wziął kilka głębokich oddechów i wyciągnął rękę w kierunku klamki. Jednak w ostatniej chwili coś go powstrzymało. W końcu to DAMSKA toaleta. Mogłoby być nieciekawie, gdyby ktoś niepożądany zauważył, że wchodzi do łazienki dla dziewcząt. Rozejrzał się wokół, a z racji, że nikogo nie było widać na horyzoncie, uchylił drzwi i wsunął się bezszelestnie do pomieszczenia.
                Widok, który tam zastał, przedstawiał się w następujący sposób: jakaś męska postać, pochylona była nad umywalką, zaciskając palce na swoich włosach. Nie było wątpliwości, że owa osoba cicho szlochała. Ale zdumiewające dla przybysza okazało się to, że bardzo dobrze kojarzył tą sylwetkę i charakterystyczne włosy. Był to nikt inny, jak Draco Malfoy.
                Najwyraźniej, do blondwłosego ślizgona nie dotarło to, że nie był już sam w pomieszczeniu, bo nawet nie odwrócił się, by spojrzeć w kierunku wejścia. Zabini za to, otrząsnąwszy się z pierwszego szoku, zamknął za sobą drzwi, z cichym kliknięciem i ruszył powoli, w kierunku Dracona, mając mieszane uczucia. Czy powinien to robić? Skoro chłopak schował się w takim miejscu, najwyraźniej nie chciał, by ktokolwiek widział go w takim stanie, chciał samotności i spokoju. Mimo tego, że Blaise zdawał sobie sprawę z tego, że powinien się odwrócić i wyjść, a potem udawać, że niczego nie widział, nogi same wręcz niosły go w kierunku sylwetki przy umywalce.
                Dopiero, gdy przybysz był jakieś dwa metry za nim, Draco zorientował się, że nie jest sam. Wyprostował się raptownie, wycierając oczy wierzchem dłoni, nie chcąc, by ktokolwiek dostrzegł jego łzy.
                - Czego chcesz? – zapytał, nie odwracając się, wciąż nie zdając sobie sprawy z tego, kto go nakrył w takim stanie.
                Blaise zawahał się przez chwilę, jednak podszedł dalej i stanął tuż za blondynem.
                - To ja – odpowiedział, a wtedy Malfoy rozpoznał znajomy głos.
                - Zostaw mnie, chce być sam – warknął tylko w odpowiedzi, nie zaszczycając chłopaka nawet jednym spojrzeniem.
                Mimo tak wyraźnego polecenia ze strony drugiego ślizgona, Zabini nie ruszył się z miejsca. Coś mówiło mu, że powinien uszanować wolę kolegi, ale druga cząstka kazała mu tu zostać i dowiedzieć się, co jest przyczyną tak krytycznego stanu, w jakim się znajdował. Chłopak postanowił zaufać temu drugiemu przeczuciu. Poza tym, zrobił coś, czego się po sobie nawet nie spodziewał. Objął ramionami Dracona, na co blondyn wzdrygnął się, zaskoczony.
                - Nie słyszałeś? – warknął tamten, ze słyszalną irytacją w głosie. – Po za tym, co ty do cholery wyprawiasz? – mruknął, w pierwszej chwili chcąc się wyrwać z tego uścisku.
                Blaise obrócił go w swoją stronę bez żadnego słowa, nie pozwalając na ucieczkę. Blondyn zwiesił głowę, a po jego policzkach, ku kolejnemu szczeremu zdumieniu Zabiniego, znów zaczęły płynąć łzy.
                - Nie dam rady tego zrobić. – Głos Draco drżał lekko, co nie umknęło uwadze kolegi. – Nie będę w stanie zabić tego starego głupca – dodał cicho, gdy poczuł, szczelniej oplatające go ramiona, na co instynktownie wręcz, poddając się chwili, wtulił się w przyjaciela.
                - Nie myśl o tym przez tą jedną chwilę – powiedział tylko tamten, nie wiedząc, co innego mógłby zrobić, by dodać nieco otuchy Malfoy’owi.
                Fakt, nie było to rozwiązanie na dłuższy czas, a tylko rada, pomagająca choć na kilka minut, przestać się zamartwiać tym, co nad nim ciążyło. Ale czasem nawet niewiele sekund, bez dręczących myśli bywało zbawienne.
                Blondyn, zamknął oczy i westchnął cicho. Nie wiedział przez ile czasu stali tak bez żadnego słowa, ale to nie było teraz istotne. Chociaż nikt nie przypuszczałby, że Draco też miewa takie chwile słabości, to dotyczyły one każdego. Bez wyjątków.
Blaise chwycił jego podbródek, by spojrzeć na jego twarz, jednak blondyn nadal miał przymknięte powieki. Wyższy ślizgon, zbliżył się do niego, by zrobić coś, czego nawet sam się nie spodziewał.
                Usta Zabiniego właśnie delikatnie muskały wargi Dracona. Z początku Malfoy odwzajemniał ten, towarzyszący jakże dziwnym okolicznościom pocałunek, jednak zaraz dotarło do niego, co się właściwie działo. Odepchnął szybko go od siebie, wyswobadzając się z jego uścisku i wykorzystując chwilę zdezorientowania.
                - Co ty do jasnej cholery wyprawiasz?! – warknął blondwłosy. – Wynoś się.
                Tym razem głowa Zabiniego podpowiadała mu, że faktycznie, powinien stąd się ewakuować jak najszybciej. Bez słowa odwrócił się i odmaszerował w kierunku drzwi, by opuścić pomieszczenie. Draco odetchnął, gdy usłyszał ciche trzaśnięcie. Czyli znów został tu sam.

W duchu przeklinał to wszystko. Czemu właściwie na to pozwolił? Ale przynajmniej przez chwilę nie myślał o niczym, co go dręczyło w ostatnim czasie. Czyżby to była zwykła chwila słabości, która dopadła nawet kogoś tak dumnego, jak on? 

piątek, 25 kwietnia 2014

"Braciszek na zawsze"

Tytuł: Braciszek na zawsze
Para: Barty x Regulus, Syriusz x Regulus
Ostrzeżenia: Na połączenie fluffu i smętów mnie naszło


               Mały czarnowłosy chłopiec, o mlecznej karnacji i zielonych oczach, szturchał śpiącego przy biurku drugiego, o nieco dłuższych włosach tego samego koloru i srebrnych tęczówkach. Młodszy z Blacków miał na sobie białą koszulę z zawiązaną pod szyją wstążeczką i czarne krótkie spodenki, drugi był jego przeciwieństwem, ubrany był w wyciągniętą, luźną bluzkę oraz długie spodnie.
                - Braciszku… braciszku obudź się. – Regulus nie dawał za wygraną, póki jego brat nie podniósł głowy i nie spojrzał na niego nieprzytomnym wzrokiem.
                - Reggie… coś się stało? – zapytał przecierając oczy i ziewając.
                - Chodź zobaczyć – odpowiedział mniejszy z chłopców, ciągnąc Syriusza za rękaw, ponaglając go w ten sposób. Naprawdę chciał, by ten ruszył się jak najszybciej, a nie jak mucha w rosole.
                - Idę, idę, spokojnie – ziewnął raz jeszcze starszy Black i wstał z krzesła.
                Reg poprowadził go ze sobą na zewnątrz, cały czas nie puszczając jego koszulki. Dopiero wtedy jego brat zdał sobie sprawę z tego, o co młodemu chodziło. Tak, śnieg, Regulus zawsze kochał zimę.
                - Wreszcie spadł – oznajmił mniejszy z nich, uśmiechając się promiennie, a jego oczy zalśniły. – Musiałem ci o tym powiedzieć w pierwszej kolejności.
Syriuszowi na ten widok i słowa zrobiło się ciepło na sercu, więc podszedł do chłopca, by go przytulić i pocałować w czoło.
- Dziękuję – powiedział spokojnie, głaszcząc go po głowie. – To co? Bitwa na śnieżki? – zapytał zaraz, szczerząc się w szerokim uśmiechu. – Tylko najpierw pójdziemy się cieplej ubrać.
Regulus przytaknął tylko, nadal promieniejąc z radości.

Dwójka chłopców wygrzewała się przed ciepłym kominkiem, opatulona kocykiem. Można się było spodziewać, że skończy się na całkowitym przemoczeniu i przemarzniętych dłoniach i stopach. Ale kto by się tym zajmował, skoro zabawa była tak dobra? Młodszy z Blacków oparł głowę o ramię Syriusza.
- Braciszku… - zaczął.
- Mhm?  - Odpowiedziało mu tylko pytające mruknięcie ze strony starszego brata, który siedział z przymkniętymi powiekami, rozkoszując się tym przyjemnym ciepłem płomieni.
- Obiecaj mi, że zawsze będziesz moim kochanym braciszkiem – szepnął tylko Regulus i przytulił się bardziej do jego boku. – I nic nas nie rozdzieli – dodał.
Syriusz otworzył oczy i spojrzał na młodszego, wyglądającego teraz bardzo niewinnie Rega.  Uśmiechnął się delikatnie i cmoknął go w skroń.
- Oczywiście, nie musisz prosić o takie głupoty – powiedział spokojnie, przyciskając go bardziej do siebie.

Do uszu Rega dochodził czyjś przytłumiony głos. Dopiero po chwili zdał sobie sprawę z tego, że musiał się nieźle zamyślić, a może nawet odpłynąć w objęcia morfeusza.
„To był sen? Tylko dlaczego akurat teraz sobie o tym przypominam?” zapytał w głowie sam siebie, nadal nie otwierając oczu. Jednak głos stawał się coraz bardziej wyraźny i natarczywy, więc Black postanowił dać za wygraną.
- Halo, ziemia do Regulusa, nie śpimy.  – Głos w kółko powtarzał te same słowa. - O proszę, nasza księżniczka wstała – dodał, gdy zielonooki wreszcie uchylił powieki.
Czarnowłosemu ukazała się twarz jego kolegi, Barty’ego Croucha Juniora. No tak, kto inny budziłby go w tak natrętny sposób jak nie właśnie on?
- Dałbyś się poczciwemu człowiekowi wyspać, wiesz? – Black przeciągnął się w wygodnym fotelu. Rozejrzał się po dormitorium, odnotował obraz wyszczerzonego przyjaciela, a poza tym żadnej żywej ani martwej duszy tu nie było. Westchnął tylko, zauważając jeszcze książkę obok siebie.  A więc czytał nim zasnął?
Może zastanawiałby się nad tym jeszcze chwilę, gdyby nie to, że na twarz drugiego ślizgona wpełzł dziwaczny uśmieszek. Blondyn zaraz bezceremonialnie wpakował się na jego kolana, siadając okrakiem.
- Reggie… wiesz, nikogo poza nami nie ma… stęskniłem się trochę za tobą – wymruczał zalotnie.
Cóż, mógł się spodziewać, że to właśnie o to przyjacielowi chodziło. A fakt, że Barty właśnie rozwiązywał jego krawat był tego świetnym dowodem.
Właściwie… Kiedy to się zaczęło? Reg nawet nie pamiętał jak do tego doszło. Po prostu przyjął to do swojej świadomości, że spędzanie czasu z Crouchem było wręcz rutyną. Tylko czemu przyśniło mu się wcześniej coś takiego?
Może zastanawiałby się jeszcze dłużej, ale usta blondyna zaczęły domagać się pocałunków i większego zaangażowania ze strony czarnowłosego, a srebrno-zielony krawat wylądował na podłodze, gdy Barty zaczął dobierać się do guzików jego koszuli.

Na drugi dzień Regulus zerknął na książkę, przez którą wczoraj usnął. Ku jego zdumieniu okazało się, że nie był to żaden podręcznik, czy powieść, a album ze zdjęciami. Wystawała z niego jedna fotografia, więc wyciągnął ją, by przyjrzeć się jej dokładniej. Przedstawiała dwójkę chłopców, tak do siebie podobnych, a jednocześnie różnych, siedzących przed kominkiem, wtulających się w siebie i opatulonych jednym kocykiem. Brunet uśmiechnął się delikatnie pod nosem.
„A więc to dlatego. Wszystko jasne” pomyślał, chowając zdjęcie z powrotem do albumu. Jednak po chwili namysłu wyjął je z niego i wsunął do kieszeni.
Cóż, powinien się zbierać, jeśli chce zdążyć na pociąg. W końcu na święta wypadałoby wrócić do domu. Zerknął przelotem za okno, a jego oczom ukazały się pojedyncze, białe płatki.
- Śnieg?

~~~

- Syriuszu, zgaś to słońceeeee – zawył rozpaczliwie James, opatulając się szczelniej swoją kołdrą. – Nie mam zamiaru wstawać – burknął tylko.
Ze strony starszego Blacka odpowiedziało mu tylko głośniejsze chrapnięcie. Za to ich przyjaciel nie był już tak sympatyczny, by pozwolić im się dalej wyspać.
- Wstawajcie! Dziś do domów, nie pamiętacie? – Remus był zirytowany niedbalstwem kolegów. Zabalować dzień wcześniej? Nie miał nic przeciw. Ale ogarnąć się na drugi dzień? Tego już od nich wymagał.
Z jednej pierzyny wynurzyła się głowa o długich i lśniących czarnych włosach.
- Czy ty naprawdę sądzisz, że mam ochotę tam wracać? – zapytał, patrząc na młodego Lupina jak na wariata. Przyjaciele świetnie zdawali sobie sprawę z tego, że Syriusz nie miał najlepszych relacji z całą swoją rodziną, więc nikogo nie dziwił jego brak entuzjazmu w związku z nadejściem Bożego Narodzenia.
Co prawda Black nie powiedział ani słowa na temat tego, co po wczorajszej imprezie miało okazję mu się przyśnić. Zachodził w głowę, dlaczego akurat teraz, tuż przed świętami przypomniał sobie o tym, jak Regulus co roku, gdy pierwszy raz spadł śnieg, przychodził do jego pokoju i wyciągał go na dwór. Poczuł ukłucie żalu z tego powodu. Relacje z młodszym bratem były teraz ograniczone do widywania go na korytarzach, czy w domu.
- Halo, Syriusz, James, Peter, wstawajcie i to już – Lunatyk był już naprawdę zirytowany.
- No już, Luniaczku… - Zrezygnowany szarooki wygrzebał się z miękkiej pościeli, pełen żalu do przyjaciela.

  ~~~

                Od kiedy Syriusz pamiętał w domu Blacków nigdy nie odczuwał świątecznej atmosfery. Owszem, może spotykała się cała rodzina, wnętrze było ozdobione, ale to wszystko nijak miało się do rzeczywistości. Dlatego nikt nie powinien dziwić się, że starszy syn możliwie prędko zaszył się na strychu w samotności i teraz siedział tam, wyglądając za okno. Właściwie było to jedyne miejsce, gdzie nikt mu nigdy nie przeszkadzał.
                Przynajmniej tak było aż do dzisiaj. Jakże ogromne było jego zdziwienie, gdy z zamyślenia wyrwały go odgłosy stawiania kroków po schodach, a zaraz potem głos tuż obok.
                - Syriuszu…
                Dopiero wtedy chłopak spojrzał na przybysza, w którym ujrzał nikogo innego, jak swojego brata, Regulusa. Co on tu robił? Czyżby ktoś z rodziny tak bardzo chciał od niego czegoś, że wysłali młodego na poszukiwania i by zawołał go na dół?
                - Mhm? – mruknął tylko pytająco, zerkając za okno. Śnieg delikatnie prószył, a na ziemi pozostawała coraz większa warstwa białej pierzynki.
                Regulus nie wiedział, po co właściwie tu przyszedł. Chciał tylko, by jego starszy brat nie spędzał kolejnej gwiazdki samotnie. Może to o to chodziło z tym snem? Kto wie. Ślizgon nigdy nie wierzył w te wszystkie bajki, że Boże Narodzenie to czas rodzinnych spotkań i pojednania, ale czemu miałby nie spróbować?
                - Braciszku… pada śnieg – szepnął ledwo słyszalnie i zwiesił głowę. Właściwie w tym momencie poczuł się jak skończony idiota.
                Tego się Łapa nie spodziewał. Może jeszcze sześć lat temu, tuż przed tym jak poszedł pierwszy raz do Hogwartu, nawet nie zdziwiłby się słysząc te słowa z ust młodego Blacka. Ale teraz? W dodatku Reg wyglądał jakoś wyjątkowo… uroczo w tym momencie. Jak szczeniak, albo mały chłopiec, który coś przeskrobał i boi się przyznać.
                - Reggie… - powiedział tylko cicho, podnosząc się na równe nogi. Zielonookiego aż przeszedł dreszcz, słysząc takie zdrobnienie swojego imienia. Kiedyś to tylko starszy brat miał prawo go używać, ale od ładnych kilku lat tego nie robił. Z drugiej strony, on też nie nazwał go „braciszkiem” równie długo.
                Może myślałby nad tym znacznie dłużej, gdyby nie poczuł ciepłych, oplatających go ramion Syriusza i przytulających go do siebie. Poczuł się jakby znów miał sześć lat, jakby te wszystkie lata w Hogwarcie nie miały miejsca. Wcisnął tylko nos w tors brata i mógłby tak zostać na wieki.  Ten pogłaskał go tylko delikatnie po plecach, nie wypuszczając z objęć.
                Długowłosy spojrzał w zielone tęczówki brata, najpierw musnął go w czoło i skroń, jak dawniej.  Jednak zaraz chwycił jego podbródek, by złożyć jeszcze jeden pocałunek, na jego ustach z początku delikatny, potem nieco bardziej namiętny, gdy tamten zaczął go odwzajemniać.
               
                - Braciszku.. Czemu nie może tak być zawsze? – zapytał cicho Regulus, siedząc wtulony w jego bok, jak dawniej. Jednak tym razem patrząc na śnieg sypiący za oknem, a nie ciepły kominek.
                - Nigdy nie myślałem, że chcesz, by było jak dawniej – westchnął tylko szarooki w odpowiedzi i pogładził czarne włosy młodego.
                „Zawsze chciałem” pomyślał tylko tamten. Koło okna przed braćmi przypięte było zdjęcie, przedstawiające ich samych, dokładnie to samo, które Regulus wyjął z albumu.

~~~

                Syriusz smutno wpatrywał się za okno. Dokładnie rok temu w święta jego relacje z bratem znów stały się ciepłe. Tylko po to, by niewiele później uciec z domu i zamieszkać u Potterów, a od Rega znów się odsunąć, jednak tym razem na zawsze.
                - Łapa, chodź, czas na kolację – oznajmił rozradowany okularnik zaglądając do sypialni.
                - Już idę – przytaknął długowłosy, uśmiechając się promiennie, jednak wciąż czuł ukłucie żalu.

~~~

                „Braciszku, mam nadzieję, że nigdy nie umrzesz, myśląc o mnie źle… Przepraszam.” Była to ostatnia myśl Regulusa, kiedy inferiusy pociągnęły go na dno jeziora. 



Długie, dziwne, nudne. Naszło mnie na smęty i fluff, miłość braterską i inne takie. Tak, wiem to dziwne, że dodaje na blogu coś po praktycznie dwóch latach, ale cóż, przypływ weny nie wybiera.

wtorek, 10 lipca 2012

"Czekolada"


Tytuł: Czekolada
Para: James x Syriusz , Syriusz x Harry
Ostrzeżenia: Brak 


Święta zbliżały się coraz szybciej. Atmosfera w domu przy Grimmauld Place 12 była przyjemna, mimo, że wszyscy znaleźli się tutaj przez wypadek Pana Wesleya. W tej chwili właściwie nikt nie zwracał na to uwagi. Szczególnie Syriusz, który wieszał wszędzie ozdoby świąteczne był w naprawdę dobrym humorze.
Uradowany Black siedział właśnie na górze, karmiąc Hardodzioba i wspominając święta tak bardzo odległe od tych.

~~~
- Rogaczu, nudzi mi się. – Westchnął zrezygnowany długowłosy, leżąc na łóżku Jamesa.
Mieszkał z Potterami od swojej ucieczki z domu i musiał przyznać, że to oni zasługiwali na miano prawdziwej rodziny Syriusza. Święta także spędzał w ich gronie.
- Fakt, nie ma Smarkerusa, to i nie ma nic do roboty. – Parsknął chłopak w okularach.
Podniósł głowę z nad biurka. Właśnie czytał jakąś książkę o quidditchu, którą po chwili namysłu zamknął. Obrócił teraz krzesło, na którym siedział tak, że spoglądał na Blacka. Uniósł brwi do góry.
- To co, masz jakieś pomysły, czym się możemy teraz zająć? – Zapytał wstając z miejsca. Po chwili usiadł na brzegu łóżka.
- Jakbym takowy miał, to bym nie narzekał, że się nudzę, nie sądzisz? – Syriusz przewrócił oczami, jednak parsknął śmiechem, przypominającym szczeknięcie psa.
Krótkowłosy zmarszczył brwi, najwyraźniej się nad czymś zastanawiając. Po chwili na jego ustach pojawił się tryumfalny uśmiech i bez ostrzeżenia zaczął łaskotać Łapę. Ten nie pozostał dłużny Jamesowi.
- Weź, zachowujemy się jak dzieci. – Stwierdził Black łapiąc oddech po kilku minutach tej bitwy. – Ile Ty masz lat, co? – Pokręcił głową na boki, po czym zmierzwił włosy przyjaciela, które i bez tego wyglądały jakby Rogacz doświadczył spotkania bliższego stopnia z piorunem.
- No ale zobacz, przynajmniej mieliśmy zajęcie na kilka minut. – Krótkowłosy odparł szczerząc zęby.
W tym momencie wzrok chłopaka w okularach spoczął na twarzy długowłosego, a następnie na jego ustach. Bez większego namysłu polizał wargi Syriusza.A kiedy do tego dotarł ten fakt spojrzał zdumiony na Rogacza.
- A tobie co się znowu dzieje? – Zapytał unosząc brwi do góry, ale z uśmiechem.
- Miałeś czekoladę na ustach. – James wzruszył ramionami, szczerząc do niego zęby.- Trzeba było coś z tym zrobić, bo by się zmarnowała.
- No wiesz, myślałem, że znaczę coś więcej, a tobie chodziło tylko o czekoladę! – Wykrzyknął Black udając załamanego tym faktem, ale po chwili uśmiechał się do przyjaciela.
- To co teraz? – Rogacz odwzajemnił uśmiech przybliżając swoją twarz do Łapy.
Syriusz musnął wargi krótkowłosego, po czym odsunął się i wyprostował. Wstał z łóżka i spojrzał z góry na chłopaka.
- Nie wiem jak ty, ale ja mam teraz ochotę na czekoladę. – Oznajmił rozpromieniony.
Potter tylko pokręcił głową stając koło niego. Przelotnie pocałował przyjaciela, po czym udali się do kuchni w poszukiwaniu słodyczy.


~~~

Z zamyśleń Łapę wyrwały czyjeś kroki, po czym do pomieszczenia wszedł chłopiec w okularach, tak bardzo podobny do tego, którego właśnie Syriusz wspominał.
- Dziwny zbieg okoliczności, ale wiedziałem, że to ty tu przyjdziesz. – Oznajmił uśmiechając się do młodzieńca.
- Skąd to przypuszczenie? – Młody Potter zapytał podchodząc bliżej do swojego ojca chrzestnego.
- Przeczucie?– Odparł Black klepiąc jeszcze raz hipogryfa, po czym podniósł się z miejsca i wyprostował.
Animag przybliżył się do chłopaka i uścisnął go po bratersku. Młody Potter odwzajemnił przytulił się do ojca chrzestnego.
- Wesołych świąt, Harry. – Powiedział Black delikatnie się od niego odsuwając, po czym machinalnie wręcz pogładził go po policzku. – Naprawdę przypominasz mi twojego ojca. No może poza kilkoma różnicami. – Dodał uśmiechając się szeroko, tak jak kiedyś, do Jamesa.
Harry’emu zdawało się, że do tej pory nie widział, by Syriusz uśmiechał się do niego w taki sposób. Szybko jednak uznał, że to najwyraźniej był skutek wspomnienia jego ojca, który zginął tyle lat temu, a był najlepszym przyjacielem Łapy za czasów szkoły.
Black spojrzał w oczy młodego chłopaka. Tak, to była jedna z różnic między nim i Jamesem. Sposób, w jaki patrzyli na Syriusza różnił się od siebie. Może faktycznie za bardzo traktował go jak Rogacza? Z zamyślenia wyciągnął go głos piętnastolatka.
- Myślę, że powinniśmy zejść na dół. Lupin i Tonks niedawno się zjawili.
- No tak, wypadałoby ich przywitać. – Oznajmił Syriusz odsuwając się od chrześniaka, jednak po chwili namysłu złapał jego podbródek.
- Hm? – Chłopak mruknął patrząc na niego pytającym wzrokiem.
Animag nie odpowiedział nic tylko nachylił się w jego stronę i delikatnie musnął wargi chłopaka. Wypuścił z palców jego podbródek i wyprostował się z uśmiechem.
- Syriuszu, co..? – Zapytał zdezorientowany Potter.
- Nic. Po prostu miałeś na ustach czekoladę. – Łapa zaśmiał się, w charakterystyczny sposób widząc reakcje młodzieńca. – Nie mogła się zmarnować. – Dodał z udawaną powagą.
- Hmm.. Aha. – Mruknął tylko, nie mogąc znaleźć odpowiednich słów.
Jednak po kilku sekundach Harry ponownie przybliżył się do mężczyzny i nieśmiało dotknął jego ust swoimi wargami. Odsunął się jednak momentalnie, odwracając głowę w bok, z bardzo delikatnym rumieńcem na twarzy.
- Chodźmy, bo inaczej nigdy ich nie powitasz. – Stwierdził chłopak zerkając na Hardodzioba, po czym obrócił się i wyszedł z pomieszczenia.
Black jeszcze przez chwilę stał wpatrując się w miejsce, gdzie przed chwilą był młody Potter. Uśmiechnął się do siebie szeroko i wyszedł z pokoju. Gdy ruszył w kierunku schodów, po głowie plątała mu się jedna myśl. „A może chłopak jednak jeszcze bardziej podobny do Jamesa, niż wcześniej przypuszczał?”



Takie lekkie i krótkie opowiadanie na dziś. Akcja w trakcie "Zakonu Feniksa". No i w ogóle  nie wiem czemu tak świątecznie, no ale nic. Mam nadzieję, że może być~

wtorek, 3 lipca 2012

"Ognista Whisky" część II

Tytuł: Ognista Whisky (część II)
Para: James x Syriusz , Syriusz x Remus
Ostrzeżenia: Łagodne sceny erotyczne


- Luniek, przestań czytać i tak nie ma sensu się już uczyć! – James wyrwał książkę z rąk przyjaciela, szczerząc zęby w uśmiechu.

- To, że rok szkolny dobiega końca, nie znaczy, że nie mogę już w spokoju przejrzeć podręcznika.  Oddaj. – Powiedział Remus z całkowitym spokojem.

Zrezygnowany Rogacz zwrócił mu książkę i przymknął oczy. Przyjemnie było siedzieć pod drzewem w ten ciepły dzień.  A za dwa dni powrót do domu..

W tym czasie Syriusz siedzący tuż obok skierował swój wzrok na przyjaciela. Ile czasu minęło od momentu, kiedy to zrobili? Nie wracali już do tego tematu, a ich relacje były takie jak wcześniej. Tak jakby nic takiego nigdy naprawdę nie miało miejsca, a było tylko chorym wytworem jego wyobraźni. Parsknął śmiechem.  Po co on właściwi o tym myśli? To jednorazowy i głupi wyskok dzieciaków, który się już nie powtórzy.

- Co cię tak bawi? – Zapytał James otwierając oczy i napotykając wzrok młodego Blacka.

- Twoja twarz. Wyglądałeś przez chwilę jakbyś myślał, a wszyscy wiemy, że to niemożliwe. – Odpowiedział uśmiechając się zadziornie.

Wszyscy parsknęli śmiechem. Tak, jest tak jak było zawsze..



Syriusz pakował resztę swoich rzeczy do kufra.  W końcu niedługo wyjeżdżają, a go czekają zapewne udane wakacje u Potterów. W końcu mieszkał tam od czasu ucieczki z domu swojej rodziny. Reszta siedziała w pokoju wspólnym znowu świętując, Gryfoni zdobędą puchar domów, o ile nie wydarzy się coś, przez co stracą całą przewagę punktową, a na to się nie zapowiadało.

Uśmiechnął się pod nosem znajdując butelki po Ognistej Whisky owinięte w jakieś skarpetki. I znowu przypomniał sobie tę jedną, pamiętną noc.

- Łapo, pakuj się szybciej, bo Cię ominie cała zabawa. – Usłyszał czyjś szept tuż przy uchu.

Głos, który w ten sposób wyrwał go z zamyślenia, oczywiście należał do Rogacza. Zobaczywszy zdezorientowaną minę Blacka uśmiechnął się tryumfalnie. Następnie jego uwagę zwróciło to, co przyjaciel trzymał w rękach. Butelki po pamiętnym alkoholu..

- Przywołuje wspomnienia. – Stwierdził James wciąż stojąc obok Syriusza i zaglądając mu przez ramię. – A raczej ich brak. – Parsknął po chwili.

- No wiesz, w twoim stanie upojenia alkoholowego nic dziwnego, że nie za wiele pamiętasz. Oj głowy to ty mocnej nie masz. – Łapa wyszczerzył zęby do przyjaciela.

- Widzisz, ja byłem pijany, a ty trzeźwy, więc moje zachowanie można usprawiedliwić, a twojego, nie.  – Potter uśmiechnął się tryumfalnie.

- Trzeźwy też nie byłem, a Ty chucherkiem nie jesteś, więc ciężko mi było się spod ciebie wydostać. – Syriusz uniósł brew ku górze patrząc na przyjaciela. – A właściwie, czy to ważne? I tak nic nie pamiętasz, słaba główko. – Tym razem to on uśmiechnął się zwycięsko.

- W takim razie może odświeżymy to wspomnienie?

I po tych właśnie słowach James przybliżył się do Syriusza najbliżej jak się dało, tym razem całkowicie świadom tego, co robi. Całowali się tak przez dłuższą chwilę, póki Black nie odsunął się od przyjaciela.

- Znów się upiłeś? – Zapytał unosząc do góry brwi.

- Ach! Nie rozumiesz moich głębokich uczuć, myślisz, że to tylko alkohol! Czuję się niezrozumiany przez najlepszego przyjaciela! – Rogacz wypowiedział wszystko przesadzonym, teatralnym tonem i w ten sam sposób rzucając się na łóżko przyjaciela. – Nie kochasz mnie! – Znowu zawył.

- Ciszej, inni cię usłyszą jak będzie tak hałasować. – Łapa pokręcił głową na boki z uśmiechem.

Znowu się zaczyna, tym razem w pełni świadomie. To chyba po prostu młodzieńcza głupota. A może chęć nowych wrażeń? Kto wie..

Syriusz wlazł na łóżko, zasłaniając jego zasłony. Usiadł okrakiem na biodrach młodego Pottera i pochylił się nad nim. Ten tylko oplótł rękoma jego szyję, przyciągając go do kolejnego pocałunku, który z czasem stawał się coraz bardziej namiętny.

„Tym razem to ja będę tym dominującym.” Przemknęło Syriuszowi przez myśl. Jedną dłoń wsunął pod koszulkę Jamesa i zaczął błądzić dłonią po jego torsie, co jakiś czas celowo zahaczając palcami o sutki chłopaka. Rogacz przymknął oczy i zamruczał z przyjemności. Tak, teraz przynajmniej będzie pamiętał każdy szczegół. Z jego ust wydobył się cichy jęk, gdy długowłosy przesunął rękę znacznie niżej niż przedtem, na krocze chłopaka.

- Wiesz, przygotuj się, że jutro chodzenie może być dla ciebie nieco trudniejsze niż zazwyczaj. – Syriusz szepnął do ucha krótkowłosego, uśmiechając się pod nosem.

- Ha? Że niby Ty masz dominować? – Zapytał James otwierając oczy. – Dobre sobie!

- Mów co chcesz, ale w tej chwili to Ty leżysz pode mną i to ja mam nad tobą większą władzę. – Łapa zaśmiał się w sposób przypominający szczeknięcie psa, po czym włożył dłoń do bokserek przyjaciela, z którego ust wydobył się kolejny jęk..



Potter obudził się nad ranem. Nie miał ochoty otwierać oczu. Był zmęczony, obolały i wciąż był senny, więc wtulił nos w tors śpiącego w najlepsze Syriusza, tulącego Jamesa do siebie niczym pluszowego misia. Jednak, gdy wciąż nie mógł zasnąć, Rogacz postanowił wstać i udać się do łazienki, by wziąć prysznic. Pomysł okazał się fatalny, ponieważ, jedynym, co osiągnął, był jeszcze gorszy ból dolnej partii pleców.

Black obudzony przez wiercącego się krótkowłosego, leniwie otworzył oczy. Gdy tylko zobaczył jego bezowocne próby wstania, nie mógł powstrzymać niekontrolowanego parsknięcia śmiechem, co zwróciło uwagę Jamesa.

- Co się głupio śmiejesz, to ty mnie tak urządziłeś. – Westchnął Rogacz, poddając się i opadając na pościel.

- Tak, ale nie zapominaj, że i ty zrobiłeś mi dokładnie to samo jakiś czas temu. – Rozbawiony Syriusz zmierzwił mu włosy na głowie.

- Co teraz będzie? – Zapytał krótkowłosy, spoglądając kątem oka na długowłosego.

- Jak to co? – Ten wzruszył tylko ramionami. – Będziemy żyć dalej, tak jak zawsze. To chyba nic nie zmieni, skoro to nie był pierwszy raz.

- Może.. – Potter zamyślił się, jednak po chwili uśmiechnął szeroko pod nosem. – Ale teraz pomóż mi dostać się do łazienki. Potrzebuję prysznica.



Wracali do Londynu, kolejny rok szkolny dobiegł końca. Gdy dotarli na dworzec, w pociągu zaczęło się wyludniać. Gdy huncwoci pożegnali się, Syriusz chciał ruszyć do wyjścia, jednak poczuł szarpnięcie za szatę. Odwrócił się do Jamesa.

- Hm? – Mruknął unosząc brwi pytająco.

- Nic tylko tak sobie pomyślałem.. – Zaczął uśmiechając się łobuzersko. – Że mamy przed sobą dwa miesiące wakacji i możesz być pewien, że następnym razem, to znowu ja będę dominował. – Dokończył prawie szeptem, tuż przy uchu Blacka, wciąż z tym uśmiechem na ustach.

Syriusz również się uśmiechnął. Zapowiadały się ciekawe wakacje.. Jednak jedna myśl nawiedziła go w tym momencie: „Wszystko pięknie, ale co będzie potem? A co z... Lily?”



Minęło kilka miesięcy. Przypuszczenia Łapy okazały się prawdziwe. Owe wakacje, były pierwszymi i ostatnimi, które spędził z Jamesem w ten sposób. Kolejny rok szkolny przyniósł nowe zmiany. Potter zaczął chodzić z Evans, więc nie dziwne było, że relacje między nim a Blackiem stały się na powrót czysto przyjacielskie. Ale wcale nie sprawiało to, że Syriusz był załamany, w końcu on również nie miał się najgorzej.

- Łapo, czy ty w ogóle słuchałeś tego, co mówiłem? – Zapytał lekko podirytowanym, choć łagodnym tonem Lupin.

- Księżniczka mi wybaczy, ale wolałem podziwiać jej urodę, niż słuchać uwag odnośnie błędów w moim wypracowaniu. – Długowłosy parsknął, a jego śmiech przypominał szczeknięcie.

- Na żarty ci się zebrało? – Wilkołak wywrócił oczami. – Musisz oddać to jutro, chyba, że chcesz zarobić szlaban.

- No już, już, nie denerwuj się tak, Luniaczku. – Syriusz przybliżył swoją twarz do przyjaciela, delikatnie całując Remusa, co go trochę speszyło. – To gdzie zrobiłem błędy? – Zapytał z uśmiechem, a przez głowę przemknęła mu myśl: „I pomyśleć, że to także zaczęło się od Ognistej Whisky, mimo, że trochę w innych okolicznościach.."


Cóż, to druga i ostatnia część tego opowiadania. Mam nadzieję, że nie było takie złe~ ^^

piątek, 29 czerwca 2012

"Ognista Whisky"

Tytuł: Ognista Whisky
Para: James x Syriusz
Ostrzeżenia: Łagodne sceny erotyczne


- Dzisiejszy mecz to było naprawdę coś! - Zawołał podekscytowany James, gdy tylko wrócili do pokoju wspólnego Gryfonów. - Widzieliście jak złapałem tego znicza? Ten chwyt przejdzie do historii!
- Tak, twoja skromność również. - Parsknął Syriusz, szczerząc zęby w uśmiechu, do przyjaciela.
Wraz z nimi do pomieszczenia weszli uradowani Gryfoni, w końcu kolejny raz wygrali ze Ślizgonami, więc mieli nie lada powód do świętowania. Czas mijał radośnie przy przechwałkach Jamesa i reszty drużyny, przekąskach i zabawie. W końcu jednak najwyższy czas był zakończyć wiwaty i udać się do swoich dormitoriów. Pokój wspólny był już prawie pusty, pozostała w nim jedynie czwórka przyjaciół.
- Nie wiem jak wy, ale ja idę na górę. Jestem wykończony. - Stwierdził młody Potter przeciągając się i ruszając w kierunku schodów.
Black ruszył za nim, spoglądając na pozostałą dwójkę pytająco. Nie wyglądali jakby mieli zamiar iść z nimi.
- Peter się źle poczuł.To chyba przez nadmiar słodyczy.. - Oznajmił Remus podtrzymując kolegę. - Idźcie spać, zaprowadzę go do skrzydła szpitalnego. - Dodał po czym opuścił pomieszczenie wraz z poszkodowanym.
Pozostała dwójka udała się do dormitorium. Rogacz rzucił się na swoje łóżko wzdychając ciężko.
- Lily nawet mi nie pogratulowała! - Wyznał w końcu. - A tak miałem nadzieję, że to się stanie.. Łapo, co ja mam zrobić z tą dziewczyną? Ona nie rozumie, że jestem jej mężczyzną życia? - Zapytał spoglądając na niego wyczekująco.
- Mnie nie pytaj, wiesz, że nie mam zdania na ten temat. - Black wzruszył ramionami. - Ale wiesz, mam coś, co może Cię zainteresować. - Dodał z chytrym uśmiechem.
Syriusz podszedł do swojego kufra i po chwili przekopywał się przez sterty ubrań, najwyraźniej czegoś szukając. James przyglądał się tej czynności z umiarkowanym zainteresowaniem, póki nie usłyszał tryumfalnego "znalazłem!" z jego strony.
- Cóż to znalazłeś w takim razie? - Zapytał teraz już bardziej zaciekawiony podnosząc się do siadu i wyciągając szyję.
Długowłosy tylko uśmiechnął się i podszedł do niego bez słowa, pakując się na jego łóżko i zaciągając zasłony. Po chwili pokazał mu butelkę, zawierającą pewien płyn.
- Skąd to wziąłeś?! To Ognista Whisky! - Zawołał zaskoczony okularnik z błyskiem w oczach. - To zakazany owoc dla niepełnoletnich czarodziejów!
- Ma się swoje sposoby. No i trzymałem na odpowiednią okazję, a taką chyba mamy, prawda Rogasiu? - Przyjrzał się butelce. - Tylko nie drzyj się już, bo nie potrzeba nam tu dodatkowych osób. Jeszcze jakiś prefekt się napatoczy..

Butelka opróżniła się w dość szybkim tempie, co jak się okazało nie stanowiło problemu, ponieważ Syriusz posiadał jeszcze jedną. Jednak i ona po chwili nie zawierała już ani kropli płynu.

- Łapo, a wiesz, tak właściwie to ta Lily, to wcale nie jest aż taka ładna. - Oznajmił James. - Byłbyś ładniejszą dziewczyną, gdyby Cię ubrać w damskie ubrania.. - Dodał nachylając się w stronę kolegi i mrużąc oczy przyjrzał mu się uważnie. Zdecydowanie znajdował się w stanie nietrzeźwym.
- Zaczynasz bredzić, chyba trochę za dużo wypiłeś. - Westchnął zrezygnowany Black.
Jak tak się teraz zastanowić, to Potter miał słabą głowę. Chyba lepiej byłoby, gdyby nie wyciągnął tej drugiej butelki. No ale co ma teraz zrobić. Może zaczekać, aż ten pójcie spać, to chyba najlepsze rozwiązanie. Pokręcił więc tylko głową bezradnie, spoglądając w innym kierunku.
- Połóż się. Potrzebujesz snu.
Jednak Rogacz nie miał najmniejszego zamiaru wykonać tego polecania. Wręcz przeciwnie. Przyglądając się twarzy przyjaciela poczuł dziwną chęć, by przysunąć się do niego bliżej, więc tak też uczynił. A kiedy niezdezorientowany Syriusz odwrócił głowę w kierunku Jamesa, ten bezceremonialnie i bez wcześniejszych ostrzeżeń, przysunął się tak blisko, jak było to możliwe. Tak, właśnie w tym momencie go pocałował.
W pierwszej chwili do Łapy nie dotarło co się właściwie stało. Dopiero po chwili zdołał dopuścić do siebie fakt, że właśnie całował się ze swoim najlepszym przyjacielem. Może to kwestia tego, że też trochę wypił, a może siła zaskoczenia, ale nie odepchnął go. Trwał tak, spokojnie poddając się pocałunkowi, który zaczął się robić coraz mniej nieśmiały i delikatny, a zdecydowanie bardziej namiętny.
Do Blacka w końcu dotarł fakt, że to wszystko zaczyna iść w konkretnym kierunku. Do takich wniosków doszedł,w momencie gdy leżał na łóżku, a nad nim pochylał się James, składając na jego ustach kolejny pocałunek. Może nie dotarłoby to do niego, gdyby nie poczuł pewnej wypukłości w spodniach kolegi..
- Rogacz.. Wiesz, że jeśli teraz nie przestaniemy, to potem nie będzie odwrotu i będziemy tego bardzo, ale to bardzo żałować? - Wymamrotał łapiąc oddech w przerwie między pocałunkami. Tylko czemu czuł się taki bezsilny? Czyżby wina alkoholu? A może w głębi serca chciał by to się posunęło jeszcze dalej..?
W odróżnieniu od Syriusza, James nie myślał w tej chwili o niczym. Działał instynktownie, więc po chwili jego ręka powędrowała w kierunku krocza Łapy. Słysząc cichy jęk, wydobywający się z gardła Blacka, nie zaprzestał tej czynności. Pieścił go tak przez chwilę, póki nie uznał, że sam coraz bardziej go pożądał. Łapa też postanowił całkowicie oddać się chwili i nie myśleć nad tym, co się teraz stanie..

Potter otworzył oczy. Odczuwał okropny ból głowy i nie widział zbyt wyraźnie, więc w pierwszej chwili nie za wiele do niego dotarło. Macając swoją poduszkę w poszukiwaniu okularów jego palce natknęły się na coś miękkiego, co jak po chwili do niego dotarło, było czyjąś czupryną. Zaczął mieć jakieś przebłyski dnia wczorajszego i naprawdę się przeraził. Znalazł w końcu okulary i spojrzał na osobnika obok, uświadamiając sobie, że to nie był sen, tylko rzeczywistość.
- Łapa. - Mruknął, delikatnie szturchając przyjaciela.
Syriusz wymamrotał coś niewyraźnego i podniósł głowę. Kiedy przypomniał sobie co zaszło wczoraj i w czyim łóżku się teraz znajduje chciał szybko podnieść się, jednak gdy tylko próbował to uczynić syknął z bólu.
- Boże.. Mój tyłek.. - Mruknął z twarzą wciśniętą w poduszkę. - Mogłeś być delikatniejszy, wiesz?
- My naprawdę..? - Zapytał z niedowierzaniem James. - Ale.. Co teraz będzie?
- Już ja Ci powiem co. Teraz zaniesiesz mnie do łazienki, bo chcę wziąć prysznic, a przez ciebie nie mogę nawet wstać. A jeśli chodzi o całą sytuację, to czas pokaże, albo po prostu zapomnimy o tym raz na zawsze, zgoda?
Syriusz spojrzał na przyjaciela uśmiechając się. Był pewien, że nie zapomni. Nie mógłby. Wiedział też, że Rogacz też będzie o tym pamiętał, do końca życia..


I tak oto wyglądają pierwsze wypociny pisane w środku nocy. A teraz mnie zbijcie~

Pierwsza notka informacyjna.

Witajcie moi mili!

  1. Blog będzie zawierać opowiadania yaoi do serii o Harrym Potterze. Czyli będą zawierać relacje męsko - męskie.
  2. Powiedzmy, że ostrzegam, że może zawierać treści +18.
  3. Będą się pojawiać zarówno One Shoty na jedną notkę, jak również krótsze opowiadania na 2-4 notek.
  4. Mam manię na punkcie pary James x Syriusz i zapewne fanfiki będą głównie z tymi bohaterami.
  5. Sugestie par mile widziane. Jeśli będę mieć pomysł i chęci to mogę napisać coś na czyjąś prośbę.
  6. Nieregularne notki. Bardzo.
  7. Liczę na krytykę z Waszej strony, przyda się, bo dawno nie pisałam.
  8. Staram się zachować kanoniczność postaci, mam nadzieję, że z czasem będzie lepiej niż teraz..
  9. Na początku notek informacje o parach i ostrzeżenia dotyczące fika.
  10. Za uszczerbki na zdrowiu psychicznym nie odpowiadam.
Miłego czytania!